Luke odetchnął głęboko,
przymykając powieki. Sine cienie pod jego oczami wyglądały jeszcze
bardziej przerażająco niż za dnia. Spojrzał na rozgwieżdżone
niebo, wsłuchując się w odgłosy miasta, które mimo późnej
godziny, wciąż żyło. Przeczesał palcami włosy, zaciągając się
papierosem. Nie był nałogowym palaczem, o nie. Jednak zawsze miał
przy sobie paczkę lm'ów, właśnie dla takich chwil. Tytoń pomagał
zapomnieć o stresie, przemęczeniu, problemach lub ich braku. Był
dopełnieniem każdej przerwy w pracy, nawet w środku nocy, a może
szczególnie wtedy.
Wbrew wszystkiemu, co
mówili ludzie, Luke lubił swój fach. Od kilkunastu miesięcy noce
były dla niego najtrudniejszym czasem. Robienie drinków i
obsługiwanie gości nie dawało zbyt wiele okazji do niepotrzebnego
myślenia. Dlatego Luke często zostawał po godzinach lub brał
dodatkowe zmiany, tylko po to, żeby być bardziej zmęczonym i paść
na łóżko zaraz po powrocie do domu. Tak mniej więcej wyglądało
teraz jego życie. Mimo że przy znajomych wciąż narzekał na
rutynę, która niepostrzeżenie zawitała u drzwi, w głębi duszy
był jej za to wdzięczny.
- Luke?
Luke odskoczył, kiedy do
jego uszu dotarł huk muzyki dochodzącej z klubu. Zdążył już
przyzwyczaić się do ciszy panującej na tyłach kamienicy. Odwrócił
się, by ujrzeć różową głowę Michaela w szparze drzwi
wychodzących na zaplecze. Michael praktycznie zawsze pracował w
tych samych godzinach co Luke. Może nie byli bliskimi przyjaciółmi,
ale w ciągu tych kilkuset nocy spędzonych w swoim towarzystwie
nawiązało się między nimi coś w rodzaju więzi. Luke rzucił
papierosa na ziemię i przydeptał go butem.
- Hej, już idę.
Michael zmarszczył
czoło.
- Nie o to chodzi, prawie
w ogóle nie ma ruchu. Ale ktoś chce się z tobą widzieć.
Luke podniósł głowę,
ściągając brwi. W zamyśleniu wytarł dłonie w fartuch, choć
wcale nie były brudne. Kto mógł go szukać o drugiej w nocy? Wyjął
telefon z tylnej kieszeni jeansów, ale nie miał żadnych
nieodebranych połączeń. Wzruszył ramionami i wszedł za Michaelem
do środka. Zatrzymał przyjaciela dopiero przed głównymi drzwiami.
- Wiesz kto to?
Michael potrząsnął
głową.
- Nigdy wcześniej jej tu
nie widziałem, jeśli o to ci chodzi. Mówi, że nazywa się Julia
Guererro. I ma niebieskie włosy.
Serce Luke'a gwałtownie
się zatrzymało, po czym dwukrotnie zwiększyło obroty. W głębi jego umysłu zaświeciła się czerwona lampka - gdzieś już słyszał to nazwisko i wcale nie niosło ze sobą pozytywnych skojarzeń, jednak nie potrafił sobie przypomnieć dlaczego, więc odtrącił niemiłe uczucie, by później przeanalizować je w spokoju. Znał tylko
jedną Julię i tylko jedną osobę o niebieskich włosach. Cóż,
„znał” było bardzo naciąganym określeniem, bo niczego więcej
o niej nie wiedział. Dlaczego więc tak dziwnie zareagował na
dźwięk jej imienia? Potrząsnął głową, nie chcąc zbyt dużo
sobie wyobrażać. Zamiast tego westchnął i wyszedł na salę.
Siedziała za barem,
podpierając brodę na splecionych palcach. Wyglądała prawie tak
samo jak dwa tygodnie temu, z tym że zamiast koszuli w misie miała
na sobie czarną bluzę. Leniwie przeczesywała spojrzeniem
otoczenie. Luke odchrząknął i poprawił plakietkę, po czym
podszedł do baru, ciesząc się, że tym razem to on może być
panem sytuacji.
- W czym mogę służyć,
madame? - zapytał, udając nonszalancję.
Odwróciła głowę, a
ich spojrzenia spotkały się po raz pierwszy tego wieczoru.
Uśmiechnęła się lekko, mrużąc oczy, które w słabym świetle
wydawały się być całkiem czarne.
- Nie wiedziałam, że
trafiłam do pięciogwiazdkowej francuskiej restauracji.
Luke ukłonił się z
ręką na piersi.
- Do usług. -
uśmiechnęła się szerzej. Najwyraźniej była w o wiele lepszym
nastroju, niż kiedy widział ją ostatnim razem. Oblizał nerwowo
usta: - Mogę zaproponować ci jakiś drink?
Przygryzła dolną wargę.
- Okey, ale to musi być
coś mocnego.
Uniósł brew, ale nic
nie powiedział. Jeszcze nie zapomniał okoliczności, w których się
poznali. Jednak nawet jeśli Julia była chora, miała prawo brać za
siebie odpowiedzialność, a on nie miał prawa tego kwestionować.
Obserwowała go, gdy krzątał się przy barze. Pięć minut później
postawił przed nią zmrożony napój. Uśmiechnęła się, biorąc
szklankę do ręki i przyglądając się jej z rozbawieniem.
- Kamikaze? Poważnie?
Uśmiechnął się
niepewnie, wzruszając ramionami.
- Pasuje do ciebie. No i
daje porządnego kopa.
Obserwował ją, gdy
upiła pierwszy łyk. Westchnęła głęboko.
- Tego mi było trzeba.
Puściła do niego oko.
Coś połaskotało go w brzuchu, ale nie dał tego po sobie poznać.
Rozejrzał się dookoła. Był środek tygodnia, toteż w klubie
panował względny spokój. Kilka osób tańczyło na parkiecie,
jakaś grupa siedziała przy stoliku. Ktoś podszedł złożyć
zamówienie, więc Luke szybko go obsłużył i wysłał Michaela z
gotowymi drinkami to wskazanego wcześniej boksu. Michael rzucił mu
pytające spojrzenie, lecz ten tylko pokręcił głową. Wrócił do
Julii, która spokojnie piła napój, wciąż go obserwując.
Przełknął ślinkę. Dlaczego był taki zdenerwowany?
- Może wytłumaczysz mi,
jak mnie znalazłaś? - zapytał, kładąc łokcie na blacie.
Zerknęła na niego spod
oka, zataczając kieliszkiem małe kółka na podkładce.
- Twój kolega jest
niezwykle gadatliwym człowiekiem - uśmiechnęła się tajemniczo,
dając mu chwilę na zrozumienie. Luke uderzył otwartą dłonią w
czoło.
- Ashton, stary sukinsyn
- pokręcił głową, zupełnie zapominając o poszkodowanym
przyjacielu, który niespełna tydzień temu dostał wypis ze
szpitala.
Julia przytaknęła,
dopijając alkohol. Odstawiła szklankę na blat, krzywiąc się.
Luke zauważył czarny lakier na paznokciach.
- Zimne - schowała
dłonie w kieszeniach bluzy. - Długo już tutaj pracujesz? Robisz
naprawdę boskie drinki.
- Zdecydowanie dłużej,
niż bym sobie życzył - odrzekł krótko, ignorując komplement.
Zamyślił się na moment, niepewny, jak daleko w rozmowie może się
posunąć. Czuł, że jeden fałszywy krok sprawi, iż Julia odwróci
się i odejdzie. Nie wiedział, dlaczego ta wizja tak go przerażała.
- A więc wyzdrowiałaś?
Wydęła usta, jakby
formułując w głowie odpowiedź.
- Poniekąd - pokiwała
głową. Z tonu jej głosu wywnioskował, że ma nie drążyć
tematu. Dziewczyna odbiła pałeczkę, przedrzeźniając go: - A więc
Hemmings, co? Czy pan nie jest aby synem pewnego znanego biznesmena,
którego własnością jest prawie połowa miasta? - wyszczerzyła
zęby, trącając palcem plakietkę przypiętą do czarnej koszulki.
Wywrócił oczami.
Nienawidził swojego nazwiska i bez przypominania o ojcu.
- Tylko jeśli chce pani
uważać, że nim jestem. Co robisz tutaj o drugiej w nocy w środku
tygodnia? - postanowił zmienić temat.
Zamilkła na dłuższą
chwilę, spuszczając wzrok. Luke wykorzystał te kilka minut
nieuwagi, by dokładniej zlustrować jej urodę. Pomijając
niebieskie włosy, nie wyróżniała się niczym specjalnym. Miała
małą, szczupłą twarz, co optycznie powiększało brązowe oczy.
Delikatny, ciemny makijaż podkreślał bladość skóry. Gdy się
odezwała, Luke czym prędzej odwrócił głowę, nie chcąc zostać
przyłapanym:
- Rozmyślam. Uciekam.
Próbuję żyć. I tak w kółko - uśmiechnęła się ciepło, a on
nagle zapragnął, by uśmiechała się tak zawsze, bo dodawało jej
to o wiele więcej uroku niż zimna postawa. - Kiedy dowiedziałam
się, gdzie pracujesz, pomyślałam, że to idealne miejsce na niemyślenie. Obserwujesz ludzi potrafiących cieszyć się
beznadziejną muzyką i nagle wszystko wydaje się prostsze.
Otworzył usta, by coś
powiedzieć, ale nie potrafił. Gapił się tępo w swoje dłonie,
intensywnie analizując słowa Julii. Czy to możliwe, że czytała
mu w myślach? Zerknął na nią kontem oka. Ona też na niego
patrzyła. Z tą samą pewnością siebie i natarczywością, jakby
była w stanie zobaczyć jego duszę. Luke'a przerażała ta
przenikliwość, a jednocześnie pragnął jej doznawać. Podobał mu
się sposób, w jaki źrenice tych ciemnych oczu powiększały się,
gdy się mu przyglądała.
- Cóż, na pewno nie
czuję się bardziej szczęśliwy czy żywy, wychodząc stąd o
czwartej nad ranem - stwierdził, krzywiąc się. Choć nie chciał
być zabawny, najwidoczniej jego słowa takie właśnie były, bo
Julia roześmiała się szczerze. Spojrzał na nią zdziwiony.
Machnęła od niechcenia
dłonią, zasłaniając usta.
- Przepraszam. To chyba
ten drink.
- Ależ proszę. Masz
bardzo ładny śmiech.
Prawie natychmiast
pożałował swoich słów, bo usta Julii automatycznie powróciły
do dawnego kształtu. Odchrząknęła i przeczesała palcami spięte
w roztrzepanego kucyka włosy. Luke poczuł wypełzający na twarz
rumieniec, szybko więc odwrócił głowę i udał, że szuka
ręcznika by wytrzeć blat.
Minęło dużo czasu
odkąd ostatnio flirtował z dziewczyną. Nie pamiętał, czy kiedyś
interesowały go rzeczy takie jak randkowanie. Nie przypominał sobie
nawet, żeby kiedykolwiek próbował nawiązać z kimś bliższą
znajomość. Oczywiście, miał dwadzieścia jeden lat, w miarę
ustabilizowane życie, nie narzekał na brak zainteresowania ze
strony płci przeciwnej. Chodził na imprezy, miewał przelotne
znajomości, które kończyły się w łóżku. I to dosłownie
kończyły, gdyż przeważnie nigdy więcej nie spotykał się z
żadną z tych kobiet. Wmawiał sobie, że nie ma na to czasu. Że
musi zarabiać, by dostać się na studia, że w jego świecie nie ma
miejsca na romanse. Ashton wciąż powtarzał Luke'owi, iż ten
obudzi się po czterdziestce z ręką w nocniku; bez kobiety, bez
rodziny, sam jak palec.
Jednak Luke przyzwyczaił
się do swojego życia w samotności. Przez tyle lat wmawiał sobie,
że tego właśnie pragnie. Bezproblemowej rzeczywistości, gdzie
dbanie o samego siebie przyjdzie mu z łatwością. Zawsze pragnął
spokoju. A kiedy w końcu go miał, czegoś zaczęło mu brakować.
Potrząsnął głową i
znów spojrzał na Julię, która niewątpliwie szykowała się do
wyjścia. Zapięła zamek bluzy, zarzucając na głowę szeroki
kaptur. Wstała z krzesła i wyjęła z tylnej kieszeni spodni
portfel. Luke przygryzł wargę, próbując rozgryźć własne
uczucia. Teraz albo nigdy.
Chwycił ją za rękę,
nim zdążyła wyjąć banknot
- Na koszt firmy -
uśmiechnął się nieśmiało, lecz Julia nie wyglądała na
zadowoloną.
- Nie ma mowy -
stwierdziła hardo, próbując wyrwać dłoń z mocnego uścisku.
Luke uniósł brwi. Oboje wiedzieli, że nie ma z nim żadnych szans.
Wydała z siebie coś pomiędzy jękiem a warknięciem i ustąpiła,
chowając portfel. Luke z trudem powstrzymał uśmiech.
- Grzeczna dziewczynka -
Julia wywróciła oczami, zakładając ręce na piersi. Luke
odetchnął głęboko. No dalej chłopie, masz jaja czy nie? -
Jakieś plany na resztę nocy?
Na jej twarzy pojawiło
się zaskoczenie, może nawet strach, ale nim zdążył bliżej się
przyjrzeć, ponownie przybrała maskę obojętności i
podejrzliwości.
- Pewnie wpadnę jeszcze
do kilku barów i wypiję coś „na koszt firmy”. Chyba że
zaproponuje mi pan darmowy seks, Hemmings?
Zmieszał się
nieznacznie, nim zrozumiał, że dziewczyna żartuje. Odkaszlnął
cicho.
- Nie wnikam w pani
zajęcia po godzinach, Guererro.
Otworzyła usta, lecz
szybko je zamknęła, kręcąc głową z poirytowaniem. Luke
uśmiechnął się zawadiacko, wiedząc, że szalka zwycięstwa
przechyliła się na jego stronę.
- Jest pan beznadziejnym
flirciarzem Luke, ale i tak oddam w pana ręce resztę mojego czasu.
...
Gdy opuścili klub, zegar
wskazywał krótko po trzeciej nad ranem. Luke stanął tuż przy
krawężniku, delektując się zapachem miasta, mieszaniną wilgoci i
dymu. Z oddali dochodził szum samochodów, pędzących drogą
ekspresową, na którą niedługo mieli wjechać. Julia przestąpiła
z nogi na nogę, rozglądając się z zaciekawieniem. Jej twarz
lśniła odcieniami pomarańczu rzucanymi przez latarnie.
- Więc? Gdzie stoi twoja
limuzyna i prywatny szofer? - zapytała w końcu.
Luke uśmiechnął się
łobuzersko. Uwielbiał trzymać ludzi w niepewności i moment
zaskoczenia, kiedy wskazywał palcem swoją czarną Kawasaki
zaparkowaną przy ścianie budynku. Julia jednak nie osłupiała, jak
zdarzało się to innym na jej miejscu. Patrzyła na motor w
milczeniu, by po chwili opuścić ramiona i westchnąć ciężko.
Odwróciła się do Luke'a na pięcie, mrużąc oczy:
- A więc jesteś jednym
z nich?
- Z których?
- No wiesz, gangu złych
chłopców, zaciągających do łóżka urzeczone swoim domniemanym
urokiem bezbronne dziewczęta, lecące na adrenalinę, narkotyki i
skórzane kurtki?
Luke zaśmiał się,
odchylając głowę do tyłu. Przeczesał włosy i zarzucił sobie na
ramię niedawno wymienioną czarną kurtkę.
- Nie, moja droga. Ja po
prostu jestem macho.
Kilka minut później
pędzili drogą ekspresową, mijając rzędy samochodów. Luke oddał
Julii swój kask, skutkiem czego wiatr rozrzucił jego blond włosy
na wszystkie strony. Motor był jedynym prezentem, który zatrzymał
po wyprowadzce z rodzinnego domu. Kochał go ponad życie i choć
maszyna miała już swoje lata, nie zastąpiłby jej żadną inną.
Sam o nią dbał, wymieniał części i regularnie robił przeglądy.
Ścigacz był dla niego nie tylko odskocznią i konikiem, ale również
przyjacielem, na którego mógł liczyć, kiedy przytłaczał go
świat, a ucieczka wydawała się jedynym możliwym wyjściem.
Poczuł, jak palce Julii
zaciskają się na pasku jego spodni, gdy przyspieszył wjeżdżając
na prawie pustą drogę wiodącą na stare miasto. Zimna skóra
przelotnie dotknęła brzucha chłopaka, wywołując przyjemne
mrowienie. Czuł na plecach napięte ciało dziewczyny, która mimo
rozwijanej prędkości próbowała utrzymać bezpieczny dystans.
Uśmiechnął się do siebie. Zazwyczaj jeździł sam, lecz teraz był
pewien, że musi to zmienić.
Szybko dotarli na
miejsce, zostawiając motor na parkingu jednej z kamienic w
spokojniejszej części Melbourne. Julia czym prędzej schowała ręce
w kieszeniach, jakby wstydziła się, że była zmuszona w
jakikolwiek sposób się do niego zbliżyć. Uniósł pytająco brew,
ale nic nie powiedział. Poprowadził ją przez wiekową klatkę
schodową aż na ostatnie piętro budynku, a właściwie poddasze
przerobione na mieszkanie. Gdy stanęli przed drzwiami, Julia musiała
oprzeć się o ścianę, by złapać oddech. Luke natomiast był w
świetnej formie.
- Nikt nie pomyślał o
instalacji windy? - uniosła brew, trzymając dłoń na unoszącej
się nierytmicznie piersi.
Luke zmarszczył czoło.
To było tylko szóste piętro, a Julia wyglądała, jakby przebiegła
maraton. Przeklął się w duchu, gdy przypomniał sobie ich
spotkanie w szpitalu. Chciał do niej podejść, ale uniosła
ostrzegawczo dłoń.
- Wybacz, całkiem
zapomniałem, że ty... - pokręciła głową, nie pozwalając mu
dokończyć zdania. Przygryzł wargę, ale powstrzymał się od
dalszych uprzejmości i otworzył drzwi mieszkania, przepuszczając
dziewczynę przodem.
Ich oczom ukazał się
przestronny salon z aneksem kuchennym. Naprzeciwko znajdowały się
drzwi balkonowe z niesamowitym widokiem na Melbourne. Nocne światła
miasta padały na kremowe ściany i drewniane wykończenia z lipowego
drewna, dające efekt przytulności. Sufit składał się z jasnych
desek podpartych w kilku miejscach masywnymi balami. W kącie mieścił
się kominek, nad nim górował telewizor. Kuchnię oddzielono od
reszty blatem imitującym drewno, przy którym stały dwa wysokie
krzesła. Skórzane karmelowe meble idealnie pasowały do reszty.
Nieco ciemniejsze rozsuwane drzwi, rodem z osiemnastowiecznej
Japonii, zajmowały centralne miejsce w ścianie po lewej stronie.
Julia dojrzała w szparze zarys łóżka.
Julia wydęła usta,
obejmując się ramionami.
- Swojsko.
Luke przewrócił oczami,
widząc jej minę. Rzucił kurtkę na komodę przy drzwiach i
zaświecił światło, na które składało się parę żarówek
okrytych białymi abażurami, zwisającymi swobodnie w kilku
miejscach z sufitu.
- A czego się
spodziewałaś? - zapytał, otwierając szafki w kuchni.
Przekrzywiła głowę.
- Sądząc po twoim
nazwisku? - zignorowała prychnięcie chłopaka. - Pewnie czegoś
bardziej... awangardowego.
Odwrócił się do niej,
marszcząc nos z irytacją.
- Wierz mi, jedyną
awangardową rzeczą, która gości w moim życiu, jest mój motor -
postawił na ladzie butelkę czerwonego wina, odkorkowując je. Julia
odwróciła głowę, jakby w przestrachu, że przyglądanie się
chłopakowi w takiej sytuacji może szkodzić trwałym uszkodzeniem
wzroku.
Luke wskazał jej kanapę,
więc usiadła. Dołączył do niej z dwoma kieliszkami i czerwonym
płynem. Już po chwili popijali rozgrzewający alkohol, delektując
się ciszą mieszkania. Julia przyjrzała się dokładniej butelce
stojącej teraz na szklanym stoliku. Uniosła brwi, kiedy przeczytała
nazwę drogiego producenta i rocznik.
- Nie przebieram w
środkach – wyjaśnił Luke, podążając za jej wzrokiem. - Tym
bardziej, jeśli w grę wchodzi dobry alkohol. Przyjemności nigdy za
wiele.
Julia odwróciła się do
niego, milcząc przez kolejne kilka minut. W końcu zadała pytanie,
które zdawało się od jakiegoś czasu tkwić na końcu jej języka:
- Dlaczego już nie
mieszkasz z rodzicami, Luke?
Luke zakręcił
kieliszkiem, obserwując czerwoną ciecz oblewającą ścianki
naczynia. Przyjemny zapach trunku dotarł do jego nosa, pieszcząc
zmysły. Rozsiadł się wygodniej, czując jak powoli rozluźnia się
pod wpływem znajomego korzennego zapachu mieszkania. Z drugiej
strony może wino robiło swoje, działając kojąco na napięte
nerwy.
- Ludzie ciągle mnie o
to pytają. „Jak mogłeś odejść, Luke?” albo „Jak mogłeś
postąpić tak głupio Luke?”. Większość nie zdaje sobie sprawy,
że życie w jednej z najbogatszych rodzin w kraju wcale nie jest
takie kolorowe. Im więcej posiadasz, tym więcej się od ciebie
wymaga. A mnie powoli zaczynało to męczyć. - widząc, że Julia
uważnie słucha, dodał po chwili: - Ciągłe oczekiwania, to, że
ktoś z góry napisał dla ciebie scenariusz. Musisz wpleść się w
ich schemat, inaczej tracisz wszystko. Wszystko albo nic, wiesz, jak
to jest? Dlatego postanowiłem się wyrwać. Od dawna byłem pewien,
że nigdy nie będę wielkim dziedzicem majątku, jakiego sobie
wymarzyli. Jestem inny i tutaj leżała przeszkoda, której nie
umiałem pokonać. Nadal nie wiem, czy potrafię.
Zapatrzyła się w
przestrzeń, analizując słowa chłopaka. Wykorzystał okazję, by
znów móc się jej przyjrzeć. Miała lekko zadarty nos, który
dodawał jej zuchwałości. Luke'owi przyszło do głowy, że mógłby
zakochać się w tej twarzy, kiedy powiedziała:
- Ograniczenia są do
dupy.
Odchrząknął, mrugając
kilkakrotnie, by wybudzić się z transu. Ściągnął brwi,
zastanawiając się, czy powinien powiedzieć coś więcej, jednak
spasował.
- A jaka jest twoja
historia? - zapytał, postanawiając zaryzykować. - Ty znasz moje
nazwisko, prawdopodobnie znacznie więcej, niż chciałbym, żebyś
znała. Ale ja nie wiem o tobie nic.
Uśmiechnęła się
delikatnie, odwracając się do niego bokiem. Upiła łyk wina, lewą
ręką gładząc skórę w okolicy dekoltu. Luke pomyślał, że
chciałby poczuć fakturę tej skóry, jednak szybko odrzucił
podobne fantazje.
- Tak jest ciekawiej, nie
sądzisz?
- Ciekawiej? Jeśli
okażesz się dealerem koki albo co gorsza, jakimś dziennikarzem,
ani mnie ani tobie nie będzie do śmiechu.
- Ćpasz?
- Tylko przed ważnymi
wywiadami.
- Moja historia jest o
wiele mniej ciekawa - dała za wygraną. Mówiła spokojnie, jakby
opowiadała o obcej osobie. - Młodsza siostra idealnego syna
rodziców. Zawsze stawiana na drugim miejscu, zawsze mniej doceniana,
chociaż starała się wcale nie mniej. Zawsze miała perfekcyjne
oceny, perfekcyjnie się ubierała, nie przekraczała granic. A mimo
to wiedziała, że nigdy nie będzie nim. Nigdy, choćby stanęła na
cholernej głowie i nauczyła się lewitować. Więc pod koniec
liceum zbuntowała się, przefarbowała włosy na niebiesko i odcięła
się od reszty świata. Im było to bardzo na rękę. Wystarczy mnie
przecież tylko utrzymywać, dlatego zasadniczo problemu nie ma.
Luke zaczął się
zastanawiać, czy przypadkiem jest, ile ich łączy i czy ona również
to zauważyła. Zobaczył, że wypiła wino, toteż pochylił się,
by dolać jej więcej, jednocześnie wykorzystując okazję i
przysuwając się bliżej. Julia jednak niczego nie zauważyła,
wciąż patrząc gdzieś w dal, zapewne wspominając rzeczy, do
których on nie miał wstępu.
- Czyli w zasadzie nie
jesteśmy tacy różni. - powiedział, przekrzywiając głowę.
Uśmiechnęła się
smutno.
- Wiedziałam to, odkąd
zobaczyłam twój kolczyk w wardze. - zaśmiali się oboje. Przez
dłuższy czas rozmawiali na beztroskie tematy, na moment
zapominając o poprzedniej wymianie zdań. Wino szybko się kończyło,
a niebo za oknem jaśniało coraz szybciej.
Luke zaśmiał się
głośno, gdy skończyła opowiadać mu o licealnej przygodzie, kiedy
to z koleżankami w ostatniej klasie zamknęły sprzątaczkę w
komórce na miotły i o mało nie przypłaciły tego wybryku
powtarzaniem semestru.
- Jednej rzeczy nie
rozumiem – zaczął, zwracając na siebie jej spojrzenie. - Masz
hiszpańskie nazwisko, a jesteś bledsza niż moje ściany. Jak to
się mogło stać?
Ku jego zdziwieniu, Julia
niespodziewanie straciła humor, na powrót poważniejąc. Luke nie
wiedział, czy popełnił jakiś błąd, więc postanowił poczekać
na wyjaśnienia.
- Kolejna rzecz
odróżniająca mnie od brata – wyjaśniła, kiwając głową. - To
jedna z wielu kwestii, które nas podzieliły. On jest jak... okaz
chroniony. - wykonała rękami dziwny gest, zapewne chcąc podkreślić
sarkazm wypowiedzi. - Dostał w genach wszystko co najlepsze. Ciemną
karnację, ciemne włosy, hiszpańską naturę i urok. A Julia?
Spójrz tylko na mnie. Chodząca kostucha.
- Nieprawda – poczuł
odwagę płynącą wraz ze spożytym alkoholem. - Ja myślę, że
jesteś piękna.
Nie wiedział, dlaczego
powiedział co powiedział i natychmiast tego pożałował. Nie
chciał wystraszyć Julii, nawet jeśli czuł się przy niej tak
swobodnie, jak przy nikim innym po kilku godzinach znajomości.
Jednak nie miał się czym martwić, bo Julia już go nie słyszała.
Oparła głowę o zagłówek, powoli zsuwając się w dół. Luke
ledwo zdążył wyjąć z jej dłoni kieliszek i odstawić go na
stół, gdy Julia oparła się o jego ramię z ciężkim
westchnieniem. Uśmiechnął się, rozbawiony bezbronnością
malującą się na twarzy dziewczyny. Wstał delikatnie, starając
się przy tym wykonywać jak najmniej ruchów. Przeciągnął się i
zobaczył, że horyzont robi się coraz jaśniejszy.
Powłócząc nogami
zaniósł kieliszki razem z pustą butelką do kuchni, po drodze
gasząc światła. Z rękami w kieszeniach zatrzymał się przy
sofie, z przekrzywioną głową patrząc na drobną postać zwiniętą
w kłębek. Stał tak przez chwilę, po czym zgarnął z fotela
niebieski koc i zarzucił go na dziewczynę. Zachrapała cicho,
przeciągając się. Luke westchnął, bezszelestnie rozsuwając
drzwi sypialni. Zdjął czarny podkoszulek, rzucając go w kąt.Rzucił
się na łóżko, czując ciężar zwiotczałych pod wpływem wina
mięśni.
Dziwnie spokojny i
rozluźniony, szybko poczuł nadchodzący sen. Kiedy za oknem
zaczynał się nowy dzień, on, wsłuchany w ciche chrapanie Julii,
pomyślał, że dawno tak dobrze nie czuł się we własnym
mieszkaniu.
gosz, to opowiadanie jest takie tandetne, muszę coś z tym zrobić.
pojarajcie się ze mną trochę She's Kinda Hot co?
Fajny rozdział
OdpowiedzUsuńPS. Co się stało z Fall?? :(
przez chwilę miałam ochotę odpisać coś niemiłego, ale myślę, iż wystarczy sama świadomość, że twój komentarz troszkę mnie zdenerwował.
Usuńmimo wszystko dziękuję.
Hej, kochana! Nie wiedziałam, gdzie konkretnie odpisać - ostatecznie stwierdziłam, że może mnie nie zabijesz, jak napiszę pod postem.
OdpowiedzUsuńChciałam Ci ogromnie podziękować za komentarz, jaki zostawiłaś na stronie mojej "twórczości". Tam w odpowiedzi zawarłam chyba wszystko, co chciałam (odpowiedź na Twoje pytanie, a także ogólne jaranie się komentarzem i kpopem), ale mimo wszystko zdecydowałam napisać tych kilka słów także u Ciebie (niestety dopiero dzisiaj zobaczyłam komentarz, dlatego myślałam, że być może nie zajrzysz tam już po tak długim czasie bez odzewu). Oczywiście wrócę do Ciebie, by przeczytać Twoją historię (Luke przyciągnął moją uwagę, wystarczyło tylko spojrzeć na nagłówek), wtedy na pewno zostawię po sobie nieco ładniejszy ślad. ♥
Pozdrawiam, xx!
nah, lubię poprawiać ludziom humor, nawet jeśli nieświadomie. cieszę się, że przeczytałaś tamten komentarz ♥ ja czekam z niecierpliwością na kolejne dzieła spod twojego pióra, bo chyba nie spotkałam się z lepszymi polskimi ff, nawet jeśli dotyczą 1D, które już od długiego czasu mnie raczej nie interesuje. trzymaj się!
Usuńjeszcze tu wrócę, strzeż się!
OdpowiedzUsuńDOBRA JESTEM.
UsuńJESTEM, WRÓCIŁAM.
Ostatnio coraz bardziej zaczęłam się interesować Sosami, w takim stopniu, że pamiętam ich, umiem rozpoznać, czytam fanficzki i sama zamierzam, ale na razie mam to w dupie i nie umiem. Kupiłam nawet płytę, czaisz? I sobie teraz słucham Try Hard, bo Ashton.
Ashton jest czadowy.
Nie, moja droga. Ja po prostu jestem macho.
Ten fragmencik mnie urzekł i rozśmieszył, serio. Jakoś wydaje się strasznie uroczy i słodki, że no nie mogę.
Ja myślę, że jesteś piękna.
Kurwa mać, to też było urocze! Jejku, ale jak bardzo, poważnie.
Chętnie się z tobą pojaram She's Kinda Hot, jeśli zaśpiewasz mi Amnesię, ok?
Do następnego!
Ps. kiedy otworzysz kolejkę na pandzie to walnę zamówionko na koszykarskie historie?
Dobra, kończę.
Weny, kochana!
sosy są czadowe i tyle. chociaż fangirlowanie do nich zniszczyło mi życie bardzo mocno ok. dobrze, że coraz więcej ludzi do jarania się nimi ze mną ♥
Usuńidk co do kolejki na Pandzie, chyba nieprędko, bo zbliża się początek roku, mój czas uszczupli się przez wykłady na prawo jazdy i naprawdę nie mam pojęcia, jak by tu wcisnąć jeszcze wykonywanie zamówień, niestety. ale pewnie długo nie wytrzymam bez, jak to ja.
dziękuję!