21 lip 2015

rozdział I: raz kozie śmierć


Luke odetchnął głęboko, przymykając powieki. Sine cienie pod jego oczami wyglądały jeszcze bardziej przerażająco niż za dnia. Spojrzał na rozgwieżdżone niebo, wsłuchując się w odgłosy miasta, które mimo późnej godziny, wciąż żyło. Przeczesał palcami włosy, zaciągając się papierosem. Nie był nałogowym palaczem, o nie. Jednak zawsze miał przy sobie paczkę lm'ów, właśnie dla takich chwil. Tytoń pomagał zapomnieć o stresie, przemęczeniu, problemach lub ich braku. Był dopełnieniem każdej przerwy w pracy, nawet w środku nocy, a może szczególnie wtedy.
Wbrew wszystkiemu, co mówili ludzie, Luke lubił swój fach. Od kilkunastu miesięcy noce były dla niego najtrudniejszym czasem. Robienie drinków i obsługiwanie gości nie dawało zbyt wiele okazji do niepotrzebnego myślenia. Dlatego Luke często zostawał po godzinach lub brał dodatkowe zmiany, tylko po to, żeby być bardziej zmęczonym i paść na łóżko zaraz po powrocie do domu. Tak mniej więcej wyglądało teraz jego życie. Mimo że przy znajomych wciąż narzekał na rutynę, która niepostrzeżenie zawitała u drzwi, w głębi duszy był jej za to wdzięczny.
- Luke?
Luke odskoczył, kiedy do jego uszu dotarł huk muzyki dochodzącej z klubu. Zdążył już przyzwyczaić się do ciszy panującej na tyłach kamienicy. Odwrócił się, by ujrzeć różową głowę Michaela w szparze drzwi wychodzących na zaplecze. Michael praktycznie zawsze pracował w tych samych godzinach co Luke. Może nie byli bliskimi przyjaciółmi, ale w ciągu tych kilkuset nocy spędzonych w swoim towarzystwie nawiązało się między nimi coś w rodzaju więzi. Luke rzucił papierosa na ziemię i przydeptał go butem.
- Hej, już idę.
Michael zmarszczył czoło.
- Nie o to chodzi, prawie w ogóle nie ma ruchu. Ale ktoś chce się z tobą widzieć.
Luke podniósł głowę, ściągając brwi. W zamyśleniu wytarł dłonie w fartuch, choć wcale nie były brudne. Kto mógł go szukać o drugiej w nocy? Wyjął telefon z tylnej kieszeni jeansów, ale nie miał żadnych nieodebranych połączeń. Wzruszył ramionami i wszedł za Michaelem do środka. Zatrzymał przyjaciela dopiero przed głównymi drzwiami.
- Wiesz kto to?
Michael potrząsnął głową.
- Nigdy wcześniej jej tu nie widziałem, jeśli o to ci chodzi. Mówi, że nazywa się Julia Guererro. I ma niebieskie włosy.
Serce Luke'a gwałtownie się zatrzymało, po czym dwukrotnie zwiększyło obroty. W głębi jego umysłu zaświeciła się czerwona lampka - gdzieś już słyszał to nazwisko i wcale nie niosło ze sobą pozytywnych skojarzeń, jednak nie potrafił sobie przypomnieć dlaczego, więc odtrącił niemiłe uczucie, by później przeanalizować je w spokoju. Znał tylko jedną Julię i tylko jedną osobę o niebieskich włosach. Cóż, „znał” było bardzo naciąganym określeniem, bo niczego więcej o niej nie wiedział. Dlaczego więc tak dziwnie zareagował na dźwięk jej imienia? Potrząsnął głową, nie chcąc zbyt dużo sobie wyobrażać. Zamiast tego westchnął i wyszedł na salę.
Siedziała za barem, podpierając brodę na splecionych palcach. Wyglądała prawie tak samo jak dwa tygodnie temu, z tym że zamiast koszuli w misie miała na sobie czarną bluzę. Leniwie przeczesywała spojrzeniem otoczenie. Luke odchrząknął i poprawił plakietkę, po czym podszedł do baru, ciesząc się, że tym razem to on może być panem sytuacji.
- W czym mogę służyć, madame? - zapytał, udając nonszalancję.
Odwróciła głowę, a ich spojrzenia spotkały się po raz pierwszy tego wieczoru. Uśmiechnęła się lekko, mrużąc oczy, które w słabym świetle wydawały się być całkiem czarne.
- Nie wiedziałam, że trafiłam do pięciogwiazdkowej francuskiej restauracji.
Luke ukłonił się z ręką na piersi.
- Do usług. - uśmiechnęła się szerzej. Najwyraźniej była w o wiele lepszym nastroju, niż kiedy widział ją ostatnim razem. Oblizał nerwowo usta: - Mogę zaproponować ci jakiś drink?
Przygryzła dolną wargę.
- Okey, ale to musi być coś mocnego.
Uniósł brew, ale nic nie powiedział. Jeszcze nie zapomniał okoliczności, w których się poznali. Jednak nawet jeśli Julia była chora, miała prawo brać za siebie odpowiedzialność, a on nie miał prawa tego kwestionować. Obserwowała go, gdy krzątał się przy barze. Pięć minut później postawił przed nią zmrożony napój. Uśmiechnęła się, biorąc szklankę do ręki i przyglądając się jej z rozbawieniem.
- Kamikaze? Poważnie?
Uśmiechnął się niepewnie, wzruszając ramionami.
- Pasuje do ciebie. No i daje porządnego kopa.
Obserwował ją, gdy upiła pierwszy łyk. Westchnęła głęboko.
- Tego mi było trzeba.
Puściła do niego oko. Coś połaskotało go w brzuchu, ale nie dał tego po sobie poznać. Rozejrzał się dookoła. Był środek tygodnia, toteż w klubie panował względny spokój. Kilka osób tańczyło na parkiecie, jakaś grupa siedziała przy stoliku. Ktoś podszedł złożyć zamówienie, więc Luke szybko go obsłużył i wysłał Michaela z gotowymi drinkami to wskazanego wcześniej boksu. Michael rzucił mu pytające spojrzenie, lecz ten tylko pokręcił głową. Wrócił do Julii, która spokojnie piła napój, wciąż go obserwując. Przełknął ślinkę. Dlaczego był taki zdenerwowany?
- Może wytłumaczysz mi, jak mnie znalazłaś? - zapytał, kładąc łokcie na blacie.
Zerknęła na niego spod oka, zataczając kieliszkiem małe kółka na podkładce.
- Twój kolega jest niezwykle gadatliwym człowiekiem - uśmiechnęła się tajemniczo, dając mu chwilę na zrozumienie. Luke uderzył otwartą dłonią w czoło.
- Ashton, stary sukinsyn - pokręcił głową, zupełnie zapominając o poszkodowanym przyjacielu, który niespełna tydzień temu dostał wypis ze szpitala.
Julia przytaknęła, dopijając alkohol. Odstawiła szklankę na blat, krzywiąc się. Luke zauważył czarny lakier na paznokciach.
- Zimne - schowała dłonie w kieszeniach bluzy. - Długo już tutaj pracujesz? Robisz naprawdę boskie drinki.
- Zdecydowanie dłużej, niż bym sobie życzył - odrzekł krótko, ignorując komplement. Zamyślił się na moment, niepewny, jak daleko w rozmowie może się posunąć. Czuł, że jeden fałszywy krok sprawi, iż Julia odwróci się i odejdzie. Nie wiedział, dlaczego ta wizja tak go przerażała. - A więc wyzdrowiałaś?
Wydęła usta, jakby formułując w głowie odpowiedź.
- Poniekąd - pokiwała głową. Z tonu jej głosu wywnioskował, że ma nie drążyć tematu. Dziewczyna odbiła pałeczkę, przedrzeźniając go: - A więc Hemmings, co? Czy pan nie jest aby synem pewnego znanego biznesmena, którego własnością jest prawie połowa miasta? - wyszczerzyła zęby, trącając palcem plakietkę przypiętą do czarnej koszulki.
Wywrócił oczami. Nienawidził swojego nazwiska i bez przypominania o ojcu.
- Tylko jeśli chce pani uważać, że nim jestem. Co robisz tutaj o drugiej w nocy w środku tygodnia? - postanowił zmienić temat.
Zamilkła na dłuższą chwilę, spuszczając wzrok. Luke wykorzystał te kilka minut nieuwagi, by dokładniej zlustrować jej urodę. Pomijając niebieskie włosy, nie wyróżniała się niczym specjalnym. Miała małą, szczupłą twarz, co optycznie powiększało brązowe oczy. Delikatny, ciemny makijaż podkreślał bladość skóry. Gdy się odezwała, Luke czym prędzej odwrócił głowę, nie chcąc zostać przyłapanym:
- Rozmyślam. Uciekam. Próbuję żyć. I tak w kółko - uśmiechnęła się ciepło, a on nagle zapragnął, by uśmiechała się tak zawsze, bo dodawało jej to o wiele więcej uroku niż zimna postawa. - Kiedy dowiedziałam się, gdzie pracujesz, pomyślałam, że to idealne miejsce na niemyślenie. Obserwujesz ludzi potrafiących cieszyć się beznadziejną muzyką i nagle wszystko wydaje się prostsze.
Otworzył usta, by coś powiedzieć, ale nie potrafił. Gapił się tępo w swoje dłonie, intensywnie analizując słowa Julii. Czy to możliwe, że czytała mu w myślach? Zerknął na nią kontem oka. Ona też na niego patrzyła. Z tą samą pewnością siebie i natarczywością, jakby była w stanie zobaczyć jego duszę. Luke'a przerażała ta przenikliwość, a jednocześnie pragnął jej doznawać. Podobał mu się sposób, w jaki źrenice tych ciemnych oczu powiększały się, gdy się mu przyglądała.
- Cóż, na pewno nie czuję się bardziej szczęśliwy czy żywy, wychodząc stąd o czwartej nad ranem - stwierdził, krzywiąc się. Choć nie chciał być zabawny, najwidoczniej jego słowa takie właśnie były, bo Julia roześmiała się szczerze. Spojrzał na nią zdziwiony.
Machnęła od niechcenia dłonią, zasłaniając usta.
- Przepraszam. To chyba ten drink.
- Ależ proszę. Masz bardzo ładny śmiech.
Prawie natychmiast pożałował swoich słów, bo usta Julii automatycznie powróciły do dawnego kształtu. Odchrząknęła i przeczesała palcami spięte w roztrzepanego kucyka włosy. Luke poczuł wypełzający na twarz rumieniec, szybko więc odwrócił głowę i udał, że szuka ręcznika by wytrzeć blat.
Minęło dużo czasu odkąd ostatnio flirtował z dziewczyną. Nie pamiętał, czy kiedyś interesowały go rzeczy takie jak randkowanie. Nie przypominał sobie nawet, żeby kiedykolwiek próbował nawiązać z kimś bliższą znajomość. Oczywiście, miał dwadzieścia jeden lat, w miarę ustabilizowane życie, nie narzekał na brak zainteresowania ze strony płci przeciwnej. Chodził na imprezy, miewał przelotne znajomości, które kończyły się w łóżku. I to dosłownie kończyły, gdyż przeważnie nigdy więcej nie spotykał się z żadną z tych kobiet. Wmawiał sobie, że nie ma na to czasu. Że musi zarabiać, by dostać się na studia, że w jego świecie nie ma miejsca na romanse. Ashton wciąż powtarzał Luke'owi, iż ten obudzi się po czterdziestce z ręką w nocniku; bez kobiety, bez rodziny, sam jak palec.
Jednak Luke przyzwyczaił się do swojego życia w samotności. Przez tyle lat wmawiał sobie, że tego właśnie pragnie. Bezproblemowej rzeczywistości, gdzie dbanie o samego siebie przyjdzie mu z łatwością. Zawsze pragnął spokoju. A kiedy w końcu go miał, czegoś zaczęło mu brakować.
Potrząsnął głową i znów spojrzał na Julię, która niewątpliwie szykowała się do wyjścia. Zapięła zamek bluzy, zarzucając na głowę szeroki kaptur. Wstała z krzesła i wyjęła z tylnej kieszeni spodni portfel. Luke przygryzł wargę, próbując rozgryźć własne uczucia. Teraz albo nigdy.
Chwycił ją za rękę, nim zdążyła wyjąć banknot
- Na koszt firmy - uśmiechnął się nieśmiało, lecz Julia nie wyglądała na zadowoloną.
- Nie ma mowy - stwierdziła hardo, próbując wyrwać dłoń z mocnego uścisku. Luke uniósł brwi. Oboje wiedzieli, że nie ma z nim żadnych szans. Wydała z siebie coś pomiędzy jękiem a warknięciem i ustąpiła, chowając portfel. Luke z trudem powstrzymał uśmiech.
- Grzeczna dziewczynka - Julia wywróciła oczami, zakładając ręce na piersi. Luke odetchnął głęboko. No dalej chłopie, masz jaja czy nie? - Jakieś plany na resztę nocy?
Na jej twarzy pojawiło się zaskoczenie, może nawet strach, ale nim zdążył bliżej się przyjrzeć, ponownie przybrała maskę obojętności i podejrzliwości.
- Pewnie wpadnę jeszcze do kilku barów i wypiję coś „na koszt firmy”. Chyba że zaproponuje mi pan darmowy seks, Hemmings?
Zmieszał się nieznacznie, nim zrozumiał, że dziewczyna żartuje. Odkaszlnął cicho.
- Nie wnikam w pani zajęcia po godzinach, Guererro.
Otworzyła usta, lecz szybko je zamknęła, kręcąc głową z poirytowaniem. Luke uśmiechnął się zawadiacko, wiedząc, że szalka zwycięstwa przechyliła się na jego stronę.
- Jest pan beznadziejnym flirciarzem Luke, ale i tak oddam w pana ręce resztę mojego czasu.

...

Gdy opuścili klub, zegar wskazywał krótko po trzeciej nad ranem. Luke stanął tuż przy krawężniku, delektując się zapachem miasta, mieszaniną wilgoci i dymu. Z oddali dochodził szum samochodów, pędzących drogą ekspresową, na którą niedługo mieli wjechać. Julia przestąpiła z nogi na nogę, rozglądając się z zaciekawieniem. Jej twarz lśniła odcieniami pomarańczu rzucanymi przez latarnie.
- Więc? Gdzie stoi twoja limuzyna i prywatny szofer? - zapytała w końcu.
Luke uśmiechnął się łobuzersko. Uwielbiał trzymać ludzi w niepewności i moment zaskoczenia, kiedy wskazywał palcem swoją czarną Kawasaki zaparkowaną przy ścianie budynku. Julia jednak nie osłupiała, jak zdarzało się to innym na jej miejscu. Patrzyła na motor w milczeniu, by po chwili opuścić ramiona i westchnąć ciężko. Odwróciła się do Luke'a na pięcie, mrużąc oczy:
- A więc jesteś jednym z nich?
- Z których?
- No wiesz, gangu złych chłopców, zaciągających do łóżka urzeczone swoim domniemanym urokiem bezbronne dziewczęta, lecące na adrenalinę, narkotyki i skórzane kurtki?
Luke zaśmiał się, odchylając głowę do tyłu. Przeczesał włosy i zarzucił sobie na ramię niedawno wymienioną czarną kurtkę.
- Nie, moja droga. Ja po prostu jestem macho.
Kilka minut później pędzili drogą ekspresową, mijając rzędy samochodów. Luke oddał Julii swój kask, skutkiem czego wiatr rozrzucił jego blond włosy na wszystkie strony. Motor był jedynym prezentem, który zatrzymał po wyprowadzce z rodzinnego domu. Kochał go ponad życie i choć maszyna miała już swoje lata, nie zastąpiłby jej żadną inną. Sam o nią dbał, wymieniał części i regularnie robił przeglądy. Ścigacz był dla niego nie tylko odskocznią i konikiem, ale również przyjacielem, na którego mógł liczyć, kiedy przytłaczał go świat, a ucieczka wydawała się jedynym możliwym wyjściem.
Poczuł, jak palce Julii zaciskają się na pasku jego spodni, gdy przyspieszył wjeżdżając na prawie pustą drogę wiodącą na stare miasto. Zimna skóra przelotnie dotknęła brzucha chłopaka, wywołując przyjemne mrowienie. Czuł na plecach napięte ciało dziewczyny, która mimo rozwijanej prędkości próbowała utrzymać bezpieczny dystans. Uśmiechnął się do siebie. Zazwyczaj jeździł sam, lecz teraz był pewien, że musi to zmienić.
Szybko dotarli na miejsce, zostawiając motor na parkingu jednej z kamienic w spokojniejszej części Melbourne. Julia czym prędzej schowała ręce w kieszeniach, jakby wstydziła się, że była zmuszona w jakikolwiek sposób się do niego zbliżyć. Uniósł pytająco brew, ale nic nie powiedział. Poprowadził ją przez wiekową klatkę schodową aż na ostatnie piętro budynku, a właściwie poddasze przerobione na mieszkanie. Gdy stanęli przed drzwiami, Julia musiała oprzeć się o ścianę, by złapać oddech. Luke natomiast był w świetnej formie.
- Nikt nie pomyślał o instalacji windy? - uniosła brew, trzymając dłoń na unoszącej się nierytmicznie piersi.
Luke zmarszczył czoło. To było tylko szóste piętro, a Julia wyglądała, jakby przebiegła maraton. Przeklął się w duchu, gdy przypomniał sobie ich spotkanie w szpitalu. Chciał do niej podejść, ale uniosła ostrzegawczo dłoń.
- Wybacz, całkiem zapomniałem, że ty... - pokręciła głową, nie pozwalając mu dokończyć zdania. Przygryzł wargę, ale powstrzymał się od dalszych uprzejmości i otworzył drzwi mieszkania, przepuszczając dziewczynę przodem.
Ich oczom ukazał się przestronny salon z aneksem kuchennym. Naprzeciwko znajdowały się drzwi balkonowe z niesamowitym widokiem na Melbourne. Nocne światła miasta padały na kremowe ściany i drewniane wykończenia z lipowego drewna, dające efekt przytulności. Sufit składał się z jasnych desek podpartych w kilku miejscach masywnymi balami. W kącie mieścił się kominek, nad nim górował telewizor. Kuchnię oddzielono od reszty blatem imitującym drewno, przy którym stały dwa wysokie krzesła. Skórzane karmelowe meble idealnie pasowały do reszty. Nieco ciemniejsze rozsuwane drzwi, rodem z osiemnastowiecznej Japonii, zajmowały centralne miejsce w ścianie po lewej stronie. Julia dojrzała w szparze zarys łóżka.
Julia wydęła usta, obejmując się ramionami.
- Swojsko.
Luke przewrócił oczami, widząc jej minę. Rzucił kurtkę na komodę przy drzwiach i zaświecił światło, na które składało się parę żarówek okrytych białymi abażurami, zwisającymi swobodnie w kilku miejscach z sufitu.
- A czego się spodziewałaś? - zapytał, otwierając szafki w kuchni.
Przekrzywiła głowę.
- Sądząc po twoim nazwisku? - zignorowała prychnięcie chłopaka. - Pewnie czegoś bardziej... awangardowego.
Odwrócił się do niej, marszcząc nos z irytacją.
- Wierz mi, jedyną awangardową rzeczą, która gości w moim życiu, jest mój motor - postawił na ladzie butelkę czerwonego wina, odkorkowując je. Julia odwróciła głowę, jakby w przestrachu, że przyglądanie się chłopakowi w takiej sytuacji może szkodzić trwałym uszkodzeniem wzroku.
Luke wskazał jej kanapę, więc usiadła. Dołączył do niej z dwoma kieliszkami i czerwonym płynem. Już po chwili popijali rozgrzewający alkohol, delektując się ciszą mieszkania. Julia przyjrzała się dokładniej butelce stojącej teraz na szklanym stoliku. Uniosła brwi, kiedy przeczytała nazwę drogiego producenta i rocznik.
- Nie przebieram w środkach – wyjaśnił Luke, podążając za jej wzrokiem. - Tym bardziej, jeśli w grę wchodzi dobry alkohol. Przyjemności nigdy za wiele.
Julia odwróciła się do niego, milcząc przez kolejne kilka minut. W końcu zadała pytanie, które zdawało się od jakiegoś czasu tkwić na końcu jej języka:
- Dlaczego już nie mieszkasz z rodzicami, Luke?
Luke zakręcił kieliszkiem, obserwując czerwoną ciecz oblewającą ścianki naczynia. Przyjemny zapach trunku dotarł do jego nosa, pieszcząc zmysły. Rozsiadł się wygodniej, czując jak powoli rozluźnia się pod wpływem znajomego korzennego zapachu mieszkania. Z drugiej strony może wino robiło swoje, działając kojąco na napięte nerwy.
- Ludzie ciągle mnie o to pytają. „Jak mogłeś odejść, Luke?” albo „Jak mogłeś postąpić tak głupio Luke?”. Większość nie zdaje sobie sprawy, że życie w jednej z najbogatszych rodzin w kraju wcale nie jest takie kolorowe. Im więcej posiadasz, tym więcej się od ciebie wymaga. A mnie powoli zaczynało to męczyć. - widząc, że Julia uważnie słucha, dodał po chwili: - Ciągłe oczekiwania, to, że ktoś z góry napisał dla ciebie scenariusz. Musisz wpleść się w ich schemat, inaczej tracisz wszystko. Wszystko albo nic, wiesz, jak to jest? Dlatego postanowiłem się wyrwać. Od dawna byłem pewien, że nigdy nie będę wielkim dziedzicem majątku, jakiego sobie wymarzyli. Jestem inny i tutaj leżała przeszkoda, której nie umiałem pokonać. Nadal nie wiem, czy potrafię.
Zapatrzyła się w przestrzeń, analizując słowa chłopaka. Wykorzystał okazję, by znów móc się jej przyjrzeć. Miała lekko zadarty nos, który dodawał jej zuchwałości. Luke'owi przyszło do głowy, że mógłby zakochać się w tej twarzy, kiedy powiedziała:
- Ograniczenia są do dupy.
Odchrząknął, mrugając kilkakrotnie, by wybudzić się z transu. Ściągnął brwi, zastanawiając się, czy powinien powiedzieć coś więcej, jednak spasował.
- A jaka jest twoja historia? - zapytał, postanawiając zaryzykować. - Ty znasz moje nazwisko, prawdopodobnie znacznie więcej, niż chciałbym, żebyś znała. Ale ja nie wiem o tobie nic.
Uśmiechnęła się delikatnie, odwracając się do niego bokiem. Upiła łyk wina, lewą ręką gładząc skórę w okolicy dekoltu. Luke pomyślał, że chciałby poczuć fakturę tej skóry, jednak szybko odrzucił podobne fantazje.
- Tak jest ciekawiej, nie sądzisz?
- Ciekawiej? Jeśli okażesz się dealerem koki albo co gorsza, jakimś dziennikarzem, ani mnie ani tobie nie będzie do śmiechu.
- Ćpasz?
- Tylko przed ważnymi wywiadami.
- Moja historia jest o wiele mniej ciekawa - dała za wygraną. Mówiła spokojnie, jakby opowiadała o obcej osobie. - Młodsza siostra idealnego syna rodziców. Zawsze stawiana na drugim miejscu, zawsze mniej doceniana, chociaż starała się wcale nie mniej. Zawsze miała perfekcyjne oceny, perfekcyjnie się ubierała, nie przekraczała granic. A mimo to wiedziała, że nigdy nie będzie nim. Nigdy, choćby stanęła na cholernej głowie i nauczyła się lewitować. Więc pod koniec liceum zbuntowała się, przefarbowała włosy na niebiesko i odcięła się od reszty świata. Im było to bardzo na rękę. Wystarczy mnie przecież tylko utrzymywać, dlatego zasadniczo problemu nie ma.
Luke zaczął się zastanawiać, czy przypadkiem jest, ile ich łączy i czy ona również to zauważyła. Zobaczył, że wypiła wino, toteż pochylił się, by dolać jej więcej, jednocześnie wykorzystując okazję i przysuwając się bliżej. Julia jednak niczego nie zauważyła, wciąż patrząc gdzieś w dal, zapewne wspominając rzeczy, do których on nie miał wstępu.
- Czyli w zasadzie nie jesteśmy tacy różni. - powiedział, przekrzywiając głowę.
Uśmiechnęła się smutno.
- Wiedziałam to, odkąd zobaczyłam twój kolczyk w wardze. - zaśmiali się oboje. Przez dłuższy czas rozmawiali na beztroskie tematy, na moment zapominając o poprzedniej wymianie zdań. Wino szybko się kończyło, a niebo za oknem jaśniało coraz szybciej.
Luke zaśmiał się głośno, gdy skończyła opowiadać mu o licealnej przygodzie, kiedy to z koleżankami w ostatniej klasie zamknęły sprzątaczkę w komórce na miotły i o mało nie przypłaciły tego wybryku powtarzaniem semestru.
- Jednej rzeczy nie rozumiem – zaczął, zwracając na siebie jej spojrzenie. - Masz hiszpańskie nazwisko, a jesteś bledsza niż moje ściany. Jak to się mogło stać?
Ku jego zdziwieniu, Julia niespodziewanie straciła humor, na powrót poważniejąc. Luke nie wiedział, czy popełnił jakiś błąd, więc postanowił poczekać na wyjaśnienia.
- Kolejna rzecz odróżniająca mnie od brata – wyjaśniła, kiwając głową. - To jedna z wielu kwestii, które nas podzieliły. On jest jak... okaz chroniony. - wykonała rękami dziwny gest, zapewne chcąc podkreślić sarkazm wypowiedzi. - Dostał w genach wszystko co najlepsze. Ciemną karnację, ciemne włosy, hiszpańską naturę i urok. A Julia? Spójrz tylko na mnie. Chodząca kostucha.
- Nieprawda – poczuł odwagę płynącą wraz ze spożytym alkoholem. - Ja myślę, że jesteś piękna.
Nie wiedział, dlaczego powiedział co powiedział i natychmiast tego pożałował. Nie chciał wystraszyć Julii, nawet jeśli czuł się przy niej tak swobodnie, jak przy nikim innym po kilku godzinach znajomości. Jednak nie miał się czym martwić, bo Julia już go nie słyszała. Oparła głowę o zagłówek, powoli zsuwając się w dół. Luke ledwo zdążył wyjąć z jej dłoni kieliszek i odstawić go na stół, gdy Julia oparła się o jego ramię z ciężkim westchnieniem. Uśmiechnął się, rozbawiony bezbronnością malującą się na twarzy dziewczyny. Wstał delikatnie, starając się przy tym wykonywać jak najmniej ruchów. Przeciągnął się i zobaczył, że horyzont robi się coraz jaśniejszy.
Powłócząc nogami zaniósł kieliszki razem z pustą butelką do kuchni, po drodze gasząc światła. Z rękami w kieszeniach zatrzymał się przy sofie, z przekrzywioną głową patrząc na drobną postać zwiniętą w kłębek. Stał tak przez chwilę, po czym zgarnął z fotela niebieski koc i zarzucił go na dziewczynę. Zachrapała cicho, przeciągając się. Luke westchnął, bezszelestnie rozsuwając drzwi sypialni. Zdjął czarny podkoszulek, rzucając go w kąt.Rzucił się na łóżko, czując ciężar zwiotczałych pod wpływem wina mięśni.

Dziwnie spokojny i rozluźniony, szybko poczuł nadchodzący sen. Kiedy za oknem zaczynał się nowy dzień, on, wsłuchany w ciche chrapanie Julii, pomyślał, że dawno tak dobrze nie czuł się we własnym mieszkaniu.



gosz, to opowiadanie jest takie tandetne, muszę coś z tym zrobić.
pojarajcie się ze mną trochę She's Kinda Hot co?

7 komentarzy :

  1. Fajny rozdział
    PS. Co się stało z Fall?? :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przez chwilę miałam ochotę odpisać coś niemiłego, ale myślę, iż wystarczy sama świadomość, że twój komentarz troszkę mnie zdenerwował.
      mimo wszystko dziękuję.

      Usuń
  2. Hej, kochana! Nie wiedziałam, gdzie konkretnie odpisać - ostatecznie stwierdziłam, że może mnie nie zabijesz, jak napiszę pod postem.
    Chciałam Ci ogromnie podziękować za komentarz, jaki zostawiłaś na stronie mojej "twórczości". Tam w odpowiedzi zawarłam chyba wszystko, co chciałam (odpowiedź na Twoje pytanie, a także ogólne jaranie się komentarzem i kpopem), ale mimo wszystko zdecydowałam napisać tych kilka słów także u Ciebie (niestety dopiero dzisiaj zobaczyłam komentarz, dlatego myślałam, że być może nie zajrzysz tam już po tak długim czasie bez odzewu). Oczywiście wrócę do Ciebie, by przeczytać Twoją historię (Luke przyciągnął moją uwagę, wystarczyło tylko spojrzeć na nagłówek), wtedy na pewno zostawię po sobie nieco ładniejszy ślad. ♥
    Pozdrawiam, xx!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nah, lubię poprawiać ludziom humor, nawet jeśli nieświadomie. cieszę się, że przeczytałaś tamten komentarz ♥ ja czekam z niecierpliwością na kolejne dzieła spod twojego pióra, bo chyba nie spotkałam się z lepszymi polskimi ff, nawet jeśli dotyczą 1D, które już od długiego czasu mnie raczej nie interesuje. trzymaj się!

      Usuń
  3. jeszcze tu wrócę, strzeż się!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. DOBRA JESTEM.
      JESTEM, WRÓCIŁAM.

      Ostatnio coraz bardziej zaczęłam się interesować Sosami, w takim stopniu, że pamiętam ich, umiem rozpoznać, czytam fanficzki i sama zamierzam, ale na razie mam to w dupie i nie umiem. Kupiłam nawet płytę, czaisz? I sobie teraz słucham Try Hard, bo Ashton.
      Ashton jest czadowy.

      Nie, moja droga. Ja po prostu jestem macho.
      Ten fragmencik mnie urzekł i rozśmieszył, serio. Jakoś wydaje się strasznie uroczy i słodki, że no nie mogę.

      Ja myślę, że jesteś piękna.
      Kurwa mać, to też było urocze! Jejku, ale jak bardzo, poważnie.

      Chętnie się z tobą pojaram She's Kinda Hot, jeśli zaśpiewasz mi Amnesię, ok?

      Do następnego!
      Ps. kiedy otworzysz kolejkę na pandzie to walnę zamówionko na koszykarskie historie?

      Dobra, kończę.
      Weny, kochana!

      Usuń
    2. sosy są czadowe i tyle. chociaż fangirlowanie do nich zniszczyło mi życie bardzo mocno ok. dobrze, że coraz więcej ludzi do jarania się nimi ze mną ♥

      idk co do kolejki na Pandzie, chyba nieprędko, bo zbliża się początek roku, mój czas uszczupli się przez wykłady na prawo jazdy i naprawdę nie mam pojęcia, jak by tu wcisnąć jeszcze wykonywanie zamówień, niestety. ale pewnie długo nie wytrzymam bez, jak to ja.

      dziękuję!

      Usuń